Likwidują kopalnię Krupiński, choć ma węgiel. „Najbardziej zadowolony jest złomiarz”

Kopalnia Krupiński była czwartą najnowszą kopalnią w Polsce. Miała najnowocześniejszy w polskim górnictwie zakład wzbogacania węgla. Z przykrością obserwuję, co się na tej kopalni dzieje, serce boli. Urządzenia nowe są dewastowane i to nawet nie demontowane, tylko wręcz dewastowane – mówi Jerzy Markowski, ekspert górniczy i były wiceminister gospodarki.

 

W ostatnich dniach odwiedziliśmy likwidowaną kopalnię Krupiński. Kopalnia znajduje się w miejscowości Suszec w powiecie pszczyńskim (woj. śląskie). Ekspert górniczy twierdzi, że w kopalni Krupiński pozostało 700 mln ton węgla udostępnionego, gotowego do wydobycia.

 

– 31 marca 2017 roku decyzją ministra Tchórzewskiego i Tobiszowskiego kopalnia Krupiński została postawiona w stan likwidacji. Najbardziej zadowolony jest złomiarz, który może to wywieźć z tej kopalni.

Nikt nawet się nie kwapi do tego, żeby w jakiś sposób wykorzystać te konstrukcje w innym miejscu, po prostu to przestaje istnieć. Kopalnia Krupiński wydobywała u schyłku swojego funkcjonowania 1,5 do 2 mln ton węgla. Gdyby kopalnia Krupiński i Makoszowy nadal pracowały,  to dzisiaj mielibyśmy w Polsce około 3 mln ton węgla więcej.

Czyli prawie 1/3 deficytu, który musimy importować skądś tam daleko z Azji, Afryki, Ameryki Południowej płacąc za to trzykrotnie drożej, niż wydobywany węgiel w polskich kopalniach – mówi ekspert górniczy.

 

„Znika w mgnieniu oka” 

– W stosunku do kopalni Krupiński dziwi mnie pośpiech. Proszę mi wierzyć, wiele kopalń zatrzymanych w wydobyciu, w których nie ma węgla, albo był węgiel, dawno zatrzymanych, do dzisiejszego czasu ma bocznice kolejowe, ma wieże szybowe, ma niezasypane szyby. A tu kopalnia Krupiński znika w mgnieniu oka. To jest niewiarygodna sprawa, jak szybko komuś zależy na tym, żeby zmazać wszystkie ślady po tej, no rzeczywiście wstydliwej dla polskiego górnictwa decyzji – dodaje

Redakcja: Górnicy otrzymują odprawy, podobno nie mogą później pracować w polskich kopalniach, ale mogą np. jechać pracować do Czech? 

 

– Dokładnie tak. Przypomnę, że odprawy wymyślił premier Buzek, wtedy to było 56 tys. zł. Z tych odpraw w latach 1998-2005 skorzystało wtedy no prawie 120 tys. ludzi. Tyle osób odeszło z górnictwa. Teraz za rządów PiS-u te odprawy są dużo większe – 120 tys. zł na pracownika. W tym roku redukcja jest znaczna, w dalszym ciągu, mimo że w Polsce brakuje – mówi dr inż. Markowski.

 

Źródło:Tarnogorski.info