Bolt, popularna aplikacja do zamawiania przejazdów, miała być wygodną alternatywą dla tradycyjnych taksówek. Niestety, w praktyce coraz częściej okazuje się, że korzystanie z usług tej platformy to ruletka – nigdy nie wiesz, czy dojedziesz na czas, w dobrym stanie, czy w ogóle tam, gdzie chciałeś. Skargi na kierowców Bolta mnożą się jak grzyby po deszczu, a ich niekompetencja, niebezpieczna jazda i brak profesjonalizmu rzucają cień na całą markę. Przyjrzyjmy się, dlaczego Bolt coraz bardziej rozczarowuje swoich klientów.

Kierowcy bez mapy w głowie

Jednym z najczęstszych zarzutów wobec kierowców Bolta jest ich kompletna nieznajomość topografii miasta. W dobie GPS-ów mogłoby się wydawać, że zgubienie drogi to przeszłość, ale nie w przypadku Bolta. Klienci regularnie skarżą się, że kierowcy błądząc, wydłużają trasę, a czasem w ogóle nie wiedzą, gdzie jadą. „Zamówiłem przejazd z centrum Warszawy na Ursynów, a kierowca pojechał w stronę Pragi, bo ‘tak mu pokazało’” – opowiada rozgoryczony pasażer. Inni wspominają, jak kierowcy pytają ich o drogę, jakby to klient miał być nawigatorem. Taka niekompetencja nie tylko irytuje, ale też generuje dodatkowe koszty i stratę czasu.

Niebezpieczna jazda na granicy katastrofy

Styl jazdy wielu kierowców Bolta to kolejny powód do niepokoju. Przekraczanie prędkości, gwałtowne hamowanie, ignorowanie znaków drogowych – to codzienność dla pasażerów, którzy zdecydują się na przejazd. „Czułem się, jakbym grał w rosyjską ruletkę” – mówi jeden z użytkowników, opisując jazdę z kierowcą, który na mokrej nawierzchni driftował na rondzie. Inni wspominają o rozmowach przez telefon bez zestawu głośnomówiącego czy scrollowaniu aplikacji w trakcie jazdy. Taka brawura nie tylko naraża życie pasażerów, ale też innych uczestników ruchu. Czy Bolt naprawdę chce być kojarzony z zagrożeniem na drodze?

Pod złym adresem – celowy chwyt czy niechlujstwo?

Kolejny problem to dowożenie klientów pod niewłaściwy adres. Historie o tym, jak kierowcy wysadzają pasażerów kilka ulic od celu, są na porządku dziennym. „Zamówiłam Bolta na dworzec, a wysadzono mnie pod jakimś blokiem pół kilometra dalej. Kierowca powiedział, że ‘tu jest blisko’ i odjechał” – relacjonuje klientka. Niektórzy podejrzewają, że to celowa taktyka – klient, zmuszony wrócić pod właściwy adres, zamówi kolejny przejazd, a kierowca zarobi podwójnie. Bez względu na intencje, takie podejście to jawne lekceważenie pasażera i brak szacunku dla jego czasu.

Paragony? Zapomnij – łamanie prawa na porządku dziennym

Bolt ma też poważny problem z przestrzeganiem przepisów dotyczących wydawania paragonów. Zgodnie z ustawą o VAT (Dz.U. 2004 nr 54 poz. 535 z późn. zm.), każdy przedsiębiorca świadczący usługi, w tym przewóz osób, ma obowiązek wydać paragon fiskalny na żądanie klienta. Tymczasem kierowcy Bolta notorycznie tego unikają. „Poprosiłem o paragon, a kierowca spojrzał na mnie, jakby nie wiedział, o co chodzi, i powiedział, że ‘to przez aplikację, nie ma paragonu’” – opowiada jeden z pasażerów. Inni wspominają wymówki w stylu „kasa się zepsuła” czy „zapomniałem bloczków”. To nie tylko irytujące, ale i nielegalne – brak paragonu uniemożliwia klientowi dochodzenie swoich praw w razie reklamacji, a fiskus traci na niezarejestrowanych transakcjach. Bolt, jako platforma, zdaje się przymykać oko na te praktyki, co tylko pogłębia chaos.

Zdezelowane auta i brak kultury

Na domiar złego, wielu kierowców Bolta to podwykonawcy z małych firemek, których samochody wołają o pomstę do nieba. Pasażerowie skarżą się na zdezelowane pojazdy – poplamione siedzenia, trzeszczące zawieszenie, a czasem nawet smród papierosów czy jedzenia. „Wsiadłem do auta, które wyglądało, jakby nie było sprzątane od roku. Śmierdziało kebabem, a kierowca jeszcze palił przy otwartym oknie” – opisuje jeden z użytkowników. Do tego dochodzi brak kultury osobistej – chamstwo, głośne rozmowy telefoniczne w obcym języku czy ignorowanie próśb pasażera o ciszę. Tacy kierowcy pozostawiają wiele do życzenia, a Bolt najwyraźniej nie ma skutecznego systemu weryfikacji swoich współpracowników.

Bolt – marka, która traci zaufanie

Bolt reklamuje się jako nowoczesna, wygodna i tania alternatywa dla taksówek, ale rzeczywistość daleko odbiega od tych obietnic. Nieznajomość miasta, niebezpieczna jazda, dowożenie pod złe adresy, brak paragonów i fatalny stan samochodów to tylko wierzchołek góry lodowej. Klienci czują się oszukani, a ich zaufanie do marki topnieje z każdym kolejnym nieudanym przejazdem. Jeśli Bolt nie wprowadzi rygorystycznych standardów dla swoich kierowców i nie zacznie egzekwować przestrzegania prawa, może wkrótce stracić pozycję na rynku. Póki co, korzystanie z tej usługi to jak gra w totka – albo trafisz na porządnego kierowcę, albo przeżyjesz koszmar. Czy warto ryzykować? Decyzja należy do Ciebie, ale jedno jest pewne: Bolt ma jeszcze wiele do nadrobienia, by zasłużyć na miano niezawodnej usługi.

 

Nota redakcyjna: Zdjęcie wykorzystane w artykule pochodzi z materiałów promocyjnych firmy Bolt i zostało użyte na zasadzie prawa cytatu zgodnie z art. 29 ust. 1 Ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych (Dz.U. 1994 nr 24 poz. 83 z późn. zm.). Redakcja nie rości sobie praw do zdjęcia i wykorzystuje je wyłącznie w celach ilustracyjnych, informacyjnych oraz krytycznych, co jest zgodne z obowiązującymi przepisami prawa.